Śledź razem z nami aktualną sytuację na drogach stolicy Małopolski. Obserwujemy popularne profile na Facebooku, które zajmują się tematyką utrudnień drogowych w Krakowie i okolicach. Zobacz nasz artykuł, dzięki któremu możesz szybko dowiedzieć się o wypadkach czy zablokowanych krakowskich na drogach Krakowa potrafią sparaliżować ruch w mieście. Dlatego warto trzymać rękę na pulsie i przed wyruszenie w trasę sprawdzić, gdzie przed chwilą doszło do wypadku w Krakowie lub w okolicy,aby nie utknąć w korku. Śledź z nami informacje o są teraz wypadki w Krakowie i w okolicy? - dniu 26 lipca, po godzinie 13:00 na ulicy Ciepłowniczej w Krakowie doszło do groźnie wyglądającego zdarzenia. Na zakręcie z jadącego zespołu pojazdów zsunął się ładunek i uderzył w jadący z naprzeciwka pojazd. Na miejsce akcji zostały zadysponowane trzy zastępy z JRG SA PSP Kraków: 259-21 GBARt 2/24 Scania, 259-44 SRt Renault oraz 251-97 SLRr Isuzu. Szczęśliwie, w zdarzeniu nikt nie został ranny. Działania przybyłych zastępów polegały na zabezpieczeniu miejsca akcji na czas podnoszenia ładunku oraz sorpcji płynów eksploatacyjnych. Obecna na miejscu była także załoga WRD KMP Kraków. JRG SA Kraków Małopolska PolicjaGłogoczów,682km,5 słupek w kierunku Myślenic, brak służb. Info Marcin 👍👍👍𝗣𝗼𝗻𝗮𝗱 𝟱𝟬𝟬 𝗶𝗻𝘁𝗲𝗿𝘄𝗲𝗻𝗰𝗷𝗶 𝗸𝗿𝗮𝗸𝗼𝘄𝘀𝗸𝗶𝗰𝗵 𝘀𝘁𝗿𝗮𝘇̇𝗮𝗸𝗼́𝘄 𝗻𝗮 𝘀𝗸𝘂𝘁𝗲𝗸 𝗴𝘄𝗮ł𝘁𝗼𝘄𝗻𝘆𝗰𝗵 𝘇𝗷𝗮𝘄𝗶𝘀𝗸 𝗮𝘁𝗺𝗼𝘀𝗳𝗲𝗿𝘆𝗰𝘇𝗻𝘆𝗰𝗵 𝘄 𝗞𝗿𝗮𝗸𝗼𝘄𝗶𝗲 W dniu 23 lipca nad Krakowem i Powiatem Krakowskim przeszły wichury wraz z intensywnym deszczem. Krakowscy strażacy w miniony weekend interweniowali ponad 400 razy w związku z usuwaniem skutków sobotniej nawałnicy, która przeszła nad Krakowem i Powiatem Krakowskim. Ponad 60 dachów domów i budynków wielorodzinnych zostało uszkodzonych, a zniszczeniu poprzez złamane drzewa uległo ponad 20 zaparkowanych pojazdów. W działaniach oprócz wszystkich krakowkich Jednostek Ratowniczo - gaśniczych pomagały Jednostki OSP OSP Tyniec, OSP Zbydniowice, OSP Kostrze, OSP Czernichów, OSP Przeginia Narodowa, OSP Przeginia Duchowna i wiele innych. Na szczęście pośród setek interwencji nie odnotowaliśmy osób śmiertelnych ani rannych. ©️ᴛᴇᴋsᴛ, ᴢᴅᴊᴇ̨ᴄɪᴀ: ᴋᴍ ᴘsᴘ ᴡ ᴋʀᴀᴋᴏᴡɪᴇZakopianka w kierunek Zakopane. Osób poszkodowanych brak. Samochód ciągnął przyczepę kempingową. Przyczepa odczepiona i zabezpieczona. Info. Marcin Dzięki 👍S7, zakopianka na wysokości Krzeczowa, stoimy od 15minut w miejscu, kierunek Zakopane...Nowy pojazd ratowniczy w OSP KSRG Maszyce👨🚒 Druhowie powitali wczoraj fabrycznie nowego Quada firmy CF MOTO o pojemności silnika 800cm3. W gminie Skała jest to już drugi pojazd tego typu. Obecnie Gratulujemy👏 Specyfikacja: Typ silnika: 4-suwowy Pojemność cylindra: 800cm3 Moc maksymalna: 65km Wspomaganie kierownicy Skrzynia biegów: automatyczna Pełna regulacja amortyzatorów Blokada mostów Waga: 440kg Prędkość maksymalna: 120km/h Sygnały dzwiękowo świetlne: 8x led strobo, 2x tuba dzwiękowa Kufer tylni Grzane manetki Grzana kanapa Lampa LED z przodu i tyłu pojazdu firmy Shark Bumper z przodu i tyłu pojazdu _ Chciałbyś wesprzeć portal? Możesz postawić nam symboliczną kawę ☕️, więcej informacji znajdziesz tutaj ➡️: godzinie 20:20, 23 lipca 2022 roku, kiedy nad Krakowem i powiatem krakowskim przetaczał się kolejny tego dnia front atmosferyczny i towarzysząca temu silna burza oraz intensywne opady deszczu, wpłynęło zgłoszenie o pożarze domu w miejscowości Bębło.🔥 Stanowisko Kierowania Komendanta Miejskiego PSP w Krakowie zadysponowało zastępy z JRG-5 Kraków oraz zaalarmowało pobliskie jednostki OSP z terenu gminy Wielka Wieś. W chwili przybycia na miejsce pierwszych jednostek ochrony przeciwpożarowej stwierdzono pożar poddasza oraz poszycia dachowego budynku mieszkalnego, który prawdopodobnie powstał od uderzenia piorunem.⚡️ Wskutek pożaru nie stwierdzono osób wymagających pomocy medycznej. Od godzin popołudniowych krakowskie służby pracują przy usuwaniu skutków nawałnic, jakie przetoczyły się dzisiaj nad naszym regionem.⛈Pożar domu w miejscowości Bębło, ogień został szybko opanowany przez przybyłe na miejsce jednostki straży pożarnej. Trwa dogaszanie, ogien został wywołany uderzeniem pioruna podczas burzy, która przechodziła przez powiat alarmowy jednostki OSP Giebułtow do pożaru domu w miejscowości Bębło. Na miejsce udają się liczne siły i stronę Lubnia jedźcie ostrożnieZOBACZ KONIECZNIEKierowcy BMW powodują najwięcej wypadków? To mit! Polecane ofertyMateriały promocyjne partneraPopełniłem głupotę i mam nauczkę do końca życia, zgodziłem się na 335 k.p.k. Dostałem karę 600zł grzywny, rok więzienia w zawieszeniu na 2 lata i 2 lata zakazu prowadzenia pojazdów mechanicznych. 16.05.2012 czyli w środę jest sprawa w sądzie i nie wiem czy iść na nią czy nie. Czy jest szansa jeszcze coś zmienić. Piotr Jakubiak Można wysnuć tezę, że nie ma obywatela, żyjącego w unormowanym społeczeństwie, który nie dopuścił się choć raz popełnienia jakiegoś czynu zabronionego. Te naruszenia „lżejszego kalibru”, czyli wykroczenia, bardzo często uchodzą nam bezkarnie, bo nie da się zapewnić 100% wykrywalności. Ponieważ wykroczenia popełniają co jakiś czas wszyscy, więc zdarza się to i policjantom – także na służbie. Dzięki wszechobecnym kamerom ta „wykrywalność” rośnie, a dzięki różnym platformom możemy zobaczyć, jak nieprzepisowe manewry są wykonywane także przez auta z napisem „Policja” na nadwoziu. Materiał trafia do odpowiedniego organu, sprawa wydaje się prosta – mandacik lub wniosek do sądu. Prosta? Niekoniecznie … Unormowanie prawne zasad ponoszenia odpowiedzialności za wykroczenia. Zgodnie z art. 17 § 1 kpow (Kodeks postępowania w sprawach o wykroczenia) oskarżycielem w każdej sprawie o wykroczenia jest policja (chyba, że ustawa stanowi inaczej). Najczęściej karani jesteśmy w procedurze uproszczonej, czyli mandatem, np. kiedy przekroczymy dopuszczalną prędkość. Ale kiedy nie zagaszamy się z decyzją funkcjonariusza, wtedy odmawiamy przyjęcia grzywny i na podstawie art. 54 § 1 kpow wszczynane jest w takiej sytuacji postępowanie wyjaśniające, które ma na celu wykazanie, czy istnieje podstawa do wniesienia wniosku o ukaranie do zakończeniu czynności wyjaśniających, jeśli są ku temu podstawy, jest kierowany do sądu wniosek u ukaranie. 2. Odpowiedzialność wykroczeniowa funkcjonariuszy policji. W założeniu odpowiedzialność policjantów za wykroczenia, które popełniają w trakcie pełnienia służby, nie różni się w jakikolwiek sposób od procedur stosowanych wobec „zwykłych” obywateli. Dlaczego „w założeniu”? Bo kiedy sprawa dotyczy obywatela, wdrożone czynności zawsze wskazują, że oskarżyciel ma podstawy do działania, nawet jeśli w sprawie wątpliwości jest tyle, ile wynosi populacja Chińczyków. Ale sprawa przybiera inny obrót, kiedy zgłoszono, że wykroczenia dopuścił się policjant. Rosnąca świadomość społeczeństwa obywatelskiego oraz powszechny dostęp do urządzeń rejestrujących obraz (smartfony) powoduje, że zgłoszeń wykroczeń, popełnianych przez policjantów, jest coraz więcej. Kiedy materiał obrazujący złamanie prawa przez funkcjonariusza trafia np. na udostępnione skrzynki w ramach akcji „Stop agresji na drogach”, to na jego podstawie jest wszczynane postępowanie, żeby nie było, że policja olewa społeczeństwo. Ale kto prowadzi sprawę? Niezależna sekcja, taka super-policja, prokurator, ostrzący sobie zęby na łamiących prawo, czy może sam komendant główny lub minister sprawiedliwości? Nie, kolega z tej samej jednostki, a często nawet z wydziału! Czyli ten, z którym razem spędza się długie godziny służby, niewykluczone, że razem chleje na sobotnim grillu, jeździ na rybki, naciąga kierowców na lewe pomiary Iskrą czy videorejestratorem, a może – niestety, zdarzają się takie przypadki – robi „spółdzielnię” i „zapomina” od czasu do czasu wypisać blankietu! Tak, taki kumpel czy koleżanka ma „obiektywnie” rozpatrzyć sprawę. Śmiech na sali. Oczywiście, na decyzję prowadzącego o odmowie wszczęcia postępowania można złożyć odwołanie do właściwego komendanta wojewódzkiego, ale ten ma zbyt wiele na głowie, by podważać „obiektywną i niezależną” decyzję dalszego podwładnego. 3. Policyjny immunitet na bezkarność czyli „Non facit fraudem, qui facit, quod debet„ W trakcie służby policjanci często zmuszeni są do podejmowania nagłych decyzji, wynikających z pełnionych obowiązków służbowych i konieczności zapewnienia bezpieczeństwa, wymuszenia przestrzegania prawa, ścigania sprawców czynów zabronionych. Nonsensem byłoby karanie za wykroczenie drogowe (np. jazda „pod prąd”, przejazd na czerwonym) funkcjonariusza, który podjąłby pościg nieoznakowanym pojazdem za sprawcą napadu na bank. W takich przypadkach ma zastosowanie kontratyp pozaustawowy „Nie czyni bezprawia, kto spełnia swą powinność„, czyli stwierdzenie, że okoliczności zdarzenia wyłączają karną odpowiedzialność za popełnienie czynu zabronionego. Wyłączenie odpowiedzialności karnej na podstawie kontratypu może wystąpić w specyficznych okolicznościach, kiedy zachowanie niezgodne z prawem zostało wymuszone sytuacją i związanym z nią określonym obowiązkiem zachowania się danej osoby, czyli np. nie będę odpowiadał za przekroczenie jezdni w miejscu niedozwolonym, jeśli zgodnie z wymogiem prawnym dokonałem tego w celu ratowania życia osoby poszkodowanej w wypadku. To oczywiste i do takich właśnie sytuacji kontratyp ma zastosowanie. Niestety, policja zrobiła sobie z tego zapisu immunitet od wszelkiej odpowiedzialności. Zatrzymał się radiowóz na miejscu dla niepełnosprawnych, choć obok pełno wolnych miejsc postojowych? Przecież przyjechali do sklepu po złapanego złodzieja czekolady, więc wypełniają obowiązki – nie ma wykroczenia! Wjeżdżają mimo znaku B-2 „zakaz wjazdu” pod budkę z kebabem? Oczywiście, brak znamion czynu, przecież przy okazji patrolują teren, więc jaki mandat …. Historia zna przypadki ludzi w mundurach, którzy swoje czyny tłumaczyli podobnie – wypełnianiem rozkazów, spełnianiem obowiązków. Wiem, może daleko idące porównanie, ale metoda „wybielania” ta sama. 4. Przykłady „zamiatania pod dywan” wykroczeń popełnianych przez policjantów. Policja zapewnia bezkarność swoim funkcjonariuszom nawet w przypadkach ewidentnego łamania prawa. Przykład? Proszę bardzo, pod Pasłękiem doszło do zatrzymania do kontroli ciężarówki na drodze ekspresowej przez nieoznakowany radiowóz, który sygnalizował to … włączonymi światłami awaryjnymi. Tak wbrew art. 49 ust. 3 Ustawy prawo o ruchu drogowym, § 3 pkt 5 Rozporządzeniu Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji w sprawie kontroli ruchu drogowego, czy nawet aktowi wewnętrznemu policji, jakim jest zarządzenie Komendanta Głównego o sposobie pełnienia służby i dokonywaniu czynności kontrolnych. Złożone zostało do policji odpowiednie pismo, zawiadamiający został przesłuchany, wydawało się, że machina sprawiedliwości ruszyła z odpowiednim impetem. Efekt? Oczywiście znany, czyli kolega z wydziału SRD w Elblągu, w którym służy sprawca wykroczenia, uznał, że żadnego wykroczenia nie było, bo „ponieważ”. Tyle. Odwołanie do KWP w Olsztynie – jakie tam wykroczenie, normalna służba … Inny przykład – policjanci z Elbląga „suszyli” na S7. W miejscu jak najbardziej zasadnym – przed skrzyżowaniem, gdzie na skutek nadmiernej prędkości często dochodziło do wielu zdarzeń. Ale nieoznakowana Vectra była zaparkowana w miejscu, gdzie jest to zabronione, oczywiście nie była pojazdem uprzywilejowanym, bo „dyskoteka” stała sobie bezczynnie schowana we wnętrzu. Powodu można się domyślać – niebieskie błyski skutecznie ujawniałyby misternie zastawione sidła i statystyka – bożyszcze polskiej policji – wraz z premią ległaby w gruzach. Policja w Elblągu oczywiście nie stwierdziła żadnego wykroczenia, gdyż – jak wskazano – policjanci działali w stanie (sic!) „wyższej konieczności”, oczywiście z kontratypem „nie czyni bezprawia …”. I taką „mantrą” mogą sobie w sumie usprawiedliwić wszystko – zabrali Ci telefon, którym nagrałeś bezprawną interwencję? Stan wyższej konieczności, bo może w ten sposób uniemożliwili Ci popełnienie stalkingu za dwa lata! Nagrałeś, jak jechali nieoznakowanym 150 w zabudowanym? Tak, nie czynią bezprawia, bo przecież 5 km dalej ktoś, być możne, właśnie zaparkował na osiedlowej uliczce na zakazie. Jest komentarza Ministerstwa Zdrowia. Ministerstwo Zdrowia zabrało głos ws. pani Joanny z Krakowa. Podkreślono, że policja została wezwana przez lekarza prowadzącego kobietę z uwagi na
Kierowca, który ma nagranie, może je przekazać policji osobiście (np. na płycie DVD czy karcie pamięci) lub wysłać na specjalny adres poczty elektronicznej film lub link do niego. Przy wysyłaniu wymagane jest podanie: daty, godziny i miejsca zdarzenia (miejscowość, ulica, nr drogi) danych dotyczących pojazdu (numer rejestracyjny
Na następnej rozprawie dowody te przeprowadza się ponownie tylko, jeżeli zażąda tego strona nieobecna na poprzedniej rozprawie, chyba że była o jej terminie prawidłowo powiadomiona. § 3. Przepis § 2 stosuje się odpowiednio w razie niestawiennictwa prawidłowo powiadomionego obrońcy, gdy jego stawiennictwo jest obowiązkowe.
Załóżmy, że dostałeś wezwanie na policję lub prokuraturę. W treści wezwania wskazano, że masz obowiązek stawić się na przesłuchanie w charakterze podejrzanego. Co się będzie działo dalej, czyli jak wygląda sprawa karna? W ogólnym zarysie każde postępowanie karne przebiega według tego samego schematu. Postępowanie ma kilka etapów, a każdy z nich rządzi się odrębnymi prawami. Pierwszy etap sprawy karnej – postępowanie przygotowawcze Pierwszym ogniwem postępowania karnego jest postępowanie przygotowawcze. Ten etap postępowania prowadzony jest (z reguły) przez policję lub prokuraturę, czyli tzw. organy ścigania. Na tym etapie dowody są zbierane i utrwalane w formie procesowej (możliwe do wykorzystania w toku dalszego postępowania). Dla przykładu nie może być dowodem notatka policjanta sporządzona podczas nieformalnej rozmowy ze świadkiem zdarzenia. Dowodem może być prawidłowo przygotowany protokół z przesłuchania świadka w odpowiedniej formie i po udzieleniu mu odpowiednich pouczeń (o możliwości odmowy zeznań, o odpowiedzialności za fałszywe zeznania). Tylko tak przeprowadzony dowód z przesłuchania świadka ma formę procesową. Na tym etapie organy ścigania najczęściej przeprowadzając dowody z przesłuchań świadków i podejrzanych, zbierają i zabezpieczają dowody rzeczowe (sporządzając na tę okoliczność stosowne protokoły), a nawet przeprowadzają dowody z opinii biegłych. Dwa etapy postępowania przygotowawczego Postępowanie przygotowawcze ma dwa pod etapy. Postępowanie „w sprawie” i postępowanie wobec konkretnej osoby. Z postępowaniem „w sprawie” mamy do czynienia, gdy ustal się czy popełniono przestępstwo bez wskazania, kto jest za to przestępstwo odpowiedzialny. Postępowanie przeciw osobie toczy się wtedy, gdy organom ścigania znana jest już osoba podejrzana o popełnienie przestępstwa. Postępowanie w sprawie przekształca się w postępowanie przeciwko osobie z chwilą przedstawienia zarzutu podejrzanemu. W tym etapie najważniejszą osobą jest prokurator. Postępowanie to kończy się w zasadzie z momentem skierowania do sądu aktu oskarżenia. Dostęp do akt sprawy w postępowaniu przygotowawczym W postępowaniu przygotowawczym dostęp do akt sprawy jest ograniczony. Z reguły zatem podejrzany nie wie jakimi dowodami dysponują organy ścigania. Dopiero tuż przed zakończeniem postępowania przygotowawczego podejrzany uzyskuje pełny dostęp do akt. Sprawa karna przed sądem Drugi etap postępowania karnego to postępowanie sądowe. W tej fazie sąd musi zapoznać się ze wszystkimi zgromadzonymi w sprawie dowodami zanim orzeknie czy podejrzany (który w toku postępowania przed sądem nazywany jest oskarżonym – od aktu oskarżenia) popełnił zarzucone mu przestępstwo, czy też jest niewinny. Oznacza to, że świadkowie, którzy już byli przesłuchani przez policję lub prokuratora, będą musiałby zostać ponownie przesłuchane przed sądem. Dopiero po przeprowadzeniu wszystkich dowodów sąd wyda wyrok. Skąd taka skomplikowana procedura? To proste. Art. 43 ust 3 Konstytucji Rzeczpospolitej Polskiej stanowi, że „Każdego uważa się za niewinnego, dopóki jego wina nie zostanie stwierdzona prawomocnym wyrokiem sądu”. Z powyższego wynika, że ani policja, ani prokuratura nie są władne, żeby uznać, czy ktoś faktycznie popełnił przestępstwo. Do takiego stwierdzenia jest władny jedynie sąd. Dostęp do akt sprawy na etapie sądowym W toku postępowania sądowego oskarżony ma pełny dostęp do akt sprawy i zna w zasadzie wszystkie obciążające go dowody. Może zatem podjąć skuteczną obronę.03-04-2013, 15:36. FreeG. Przyjaciel forum. Posty: 8.465. RE: Ustalanie przez policję tożsamości po IP. Po adresie IP dojdzie się do komputera, sprawca może się nie przyznać, aczkolwiek w niewielu sytuacjach takie wyparcie cokolwiek znaczy, musiałyby zaistnieć szczególne okoliczności. 03-04-2013, 18:27. Ripper.
Wypadek czy kolizja to zdarzenie drogowe, które może spotkać nawet najbardziej uważnego kierowcę. Gdzie zgłosić szkodę? U swojego ubezpieczyciela czy sprawcy? Gdzie zgłosić szkodę z OC sprawcy? Szkodę z OC sprawcy zgłoś w tym towarzystwie ubezpieczeniowym, w którym sprawca zdarzenia drogowego wykupił obowiązkowe ubezpieczenie OC pojazdu. Możesz to zrobić, na kilka sposobów: przez internet - wypełniając zazwyczaj dostępny na stronie internetowej zakładu ubezpieczeń specjalny formularz czy korzystając z video - za pośrednictwem infolinii lub wysłania sms. osobiście - w najbliższej placówce ubezpieczyciela. Uwaga! Zanim zgłosisz szkodę upewnij się, czy polisa OC sprawcy jest ważna. Od jesieni 2018 roku kierowcy nie mają obowiązku wozić ze sobą potwierdzenia wykupienia ubezpieczenia OC pojazdu. Można jednak sprawdzić ważność polisy za pomocą specjalnego formularza, który znajduje się na stronie internetowej Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego lub aplikacji UFG “Na wypadek”. Wystarczy podać numer rejestracyjny bądź numer VIN. Jeśli Twój samochód uległ tak poważnym uszkodzeniom, że nie nadaje się do dalszej jazdy, to najlepiej jeszcze na miejscu zdarzenia drogowego, skontaktować się z zakładem ubezpieczeń w celu wezwania lawety. Na ogół ubezpieczyciele mają zawarte umowy z firmami świadczącymi pomoc drogową na terenie całej Polski. W ramach odszkodowania OC sprawcy masz prawo skorzystać z usługi holowania pojazdu. Czekając na przyjazd lawety zrób dokumentację zdjęciową. W zupełności wystarczą zdjęcia, które zrobisz swoim telefonem. Fotografie uszkodzeń pojazdu mogą być pomocne w uzyskaniu wyższego odszkodowania z OC sprawcy. W przypadku niewielkich szkód na pojeździe możesz kontynuować jazdę, a zgłoszenia uszkodzeń dokonać nieco później. Zgłoszenie szkody u mojego ubezpieczyciela - bezpośrednia likwidacja szkody czy warto? Szkodę można zgłosić do swojego ubezpieczyciela. Umożliwia to program BLS, czyli Bezpośrednia Likwidacja Szkód. Ten system funkcjonuje w Polsce od 1 kwietnia 2015 roku. W jego ramach naprawą pojazdu zajmie się firma ubezpieczeniowa, w której wykupiłeś polisę OC. Skorzystanie z systemu BLS nie jest obowiązkowe. To ty decydujesz, który ubezpieczyciel zajmie się likwidacją szkody. Dowiedz się: Likwidacja szkody z OC sprawcy. Krok po kroku Z programu BLS nie możesz skorzystać jeśli: wartość szkody na pojeździe przekracza 30 tys. zł,w kolizji drogowej brało udział więcej niż 2 pojazdy,ktoś z uczestników zdarzenia został ranny, kolizja miała miejsce poza granicami Polski,Twój ubezpieczyciel oraz ubezpieczyciel sprawcy zdarzenia nie należą do systemu BLS. Zgłoszenie szkody w PZU, Ergo Hestia, Warta lub u innego ubezpieczyciela - o czym warto pamiętać? Zgłaszając szkodę w PZU czy w innym towarzystwie ubezpieczeniowym pamiętaj o dołączeniu wymaganych dokumentów. Firmy ubezpieczeniowe zazwyczaj proszą o dostarczenie skanu dowodu rejestracyjnego samochodu oraz oświadczenia sprawcy. Dowiedz się więcej: Dokumenty potrzebne do odszkodowania PZU - co wymaga ubezpieczyciel? Na zgłoszenie u ubezpieczyciela szkody masz aż 3 lata - tyle wynosi okres przedawnienia roszczeń odszkodowawczych. Nie warto jednak z tym zwlekać. Ubezpieczyciel powinien wydać decyzję i wypłacić należne Tobie odszkodowanie w ciągu 30 dni od dnia zgłoszenia szkody. Ten ustawowy termin może zostać wydłużony ze względu na konieczność wyjaśnienia wszystkich okoliczności zdarzenia drogowego. Firma ubezpieczeniowa ma jednak obowiązek poinformować Cię o nowym terminie wydania decyzji w sprawie odszkodowania. Nie może to nastąpić później, niż w ciągu 90 dni od zgłoszenia szkody. Wyjątkiem są sprawy, które są rozwiązywane na drodze postępowania cywilnego bądź karnego. Oświadczenie sprawcy - co powinno zawierać? Oświadczenie sprawcy kolizji powinno przede wszystkim zawierać: dane uczestników zdarzenia, informacje z polisy OC sprawcy, dane obu pojazdów (w tym szczególnie numery rejestracyjne), opis zdarzenia oraz szkic sytuacyjny. W opisie nie zapomnij wskazać dokładnego miejsca zdarzenia oraz datę. Z pisma musi jasno wynikać, kto jest sprawcą kolizji drogowej i że ta osoba przyznaje się do winy za spowodowanie zdarzenia. Oświadczenie podpisuje zarówno sprawca, jak i poszkodowany. Co zrobić, gdy sprawca nie ma ważnego OC? Jeśli sprawca nie posiada ważnej polisy OC, (choć wykupienie ubezpieczenia pojazdu jest obowiązkowe), to spisz z nim oświadczenie o kolizji lub wezwij na miejsce policję, która sporządzi notatkę ze zdarzenia. Zawiadomienie o szkodzie w przypadku braku OC sprawcy należy złożyć w dowolnej firmie ubezpieczeniowej, która sprzedaje w Polsce ubezpieczenia OC pojazdów. Może to zatem być także Twój ubezpieczyciel. Żaden zakład ubezpieczeń nie może odmówić przyjęcia takiego zgłoszenia. Następnie sprawa trafia do UFG, czyli Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego, który w takich przypadkach wypłaca odszkodowanie. Niestety nie każda zgłoszona szkoda kwalifikuje się do wypłaty świadczenia przez UFG. Z kolei jeśli sprawca nie ma OC, ale Ty masz wykupione autocasco, to w takiej sytuacji o likwidację szkody wnioskujesz do swojego ubezpieczyciela. Ewentualne koszty związane z utratą zniżki za bezszkodowość pokrywa UFG. Co zrobić, gdy sprawca kolizji nie przyznaje się do winy? Jeśli sprawca kolizji nie chce wziąć odpowiedzialności za spowodowanie kolizji, a związku z tym podpisać oświadczenia sprawcy, to jedynym wyjściem z tej sytuacji, jest wezwanie na miejsce policji. Funkcjonariusze wskażą sprawcę i sporządzą notatkę, która będzie istotnym dokumentem w likwidacji Twojej szkody. Sprawca zostanie ukarany mandatem oraz otrzyma punkty karne. Notatka policyjna dot. kolizji trafia do SEWiK, czyli Systemu Ewidencji Wypadków i Kolizji, a następnie do bazy PBUK - Polskiego Biura Ubezpieczycieli Komunikacyjnych. Towarzystwo ubezpieczeniowe może pobierać dane z tej bazy, jeśli któryś z pojazdów biorących udział zdarzeniu był ubezpieczony u danego ubezpieczyciela. Podsumowanie: Standardowo szkodę OC zgłasza się u ubezpieczyciela sprawcy. Niekiedy poszkodowany może zgłosić szkodę u swojego ubezpieczyciela i skorzystać z programu Bezpośredniej Likwidacji Szkód. Jeśli sprawca nie ma ważnej polisy OC, to szkodę zgłoś u dowolnego ubezpieczyciela. W przypadku, gdy sprawca nie chce podpisać oświadczenia o kolizji, wezwij na miejsce zdarzenia policję. FAQ - najczęstsze pytania dot. zgłoszenia szkody Czy sprawca wypadku musi zgłosić szkodę? Jeśli doszło do wypadku, tzn. ktoś z uczestników został ranny, to obowiązkowo na miejsce musi zostać wezwana Policja. Szkodę do ubezpieczyciela zgłasza osoba poszkodowana. Kto zgłasza szkodę właściciel czy kierujący? Zgłoszenia szkody dokonuje właściciel pojazdu. W zawiadomieniu należy jednak podać dane kierującego pojazdem. Jak anulować zgłoszenie szkody w PZU? Jeśli chcesz anulować zgłoszenie, a nie otrzymałeś jeszcze świadczenia, to zadzwoń na infolinię towarzystwa ubezpieczeniowego. Ubezpieczyciel być może będzie wymagał, potwierdzenia wycofania zgłoszenia szkody na piśmie. Co to jest wspólne oświadczenie o zdarzeniu drogowym? Wspólne oświadczenie o zdarzeniu drogowym to pismo podobne do oświadczenia o kolizji, ale nie zawiera istotnego elementu, tj. przyznana się sprawcy do winy.Najlepsze filmy o policji. Wśród najlepszych filmów o policji nie mogło zabraknąć takich klasyków jak "Brudny Harry" czy "Serpico", ale znalazło się też miejsce na mniej znane tytuły (klasyk polizioteschi "Żyj jak glina, zgiń jak mężczyzna"). W naszym rankingu klasyka kina europejskiego ("Glina" Jeana-Pierre'a Melville'a) idzie
To historia kilku kobiet, które od pięciu lat protestują w Przemyślu. Są ofiarami SLAPP po polsku, czyli nękania przez władzę przy użyciu różnych środków prawnych. Mają postępowania na policji, sprawy w sądzie, czują się coraz mniej bezpiecznie. Ale przestać nie zamierzają “Drukowałyśmy Konstytucję i rozdawałyśmy ją ludziom. Co roku na 11 listopada i na 3 maja – regularnie. To było prawie tak, jakby bibułę drukować. Nie każdy chciał brać. Ale dzieciom rozdawałyśmy baloniki i chorągiewki, to przełamywało lody”. “Myśmy się odłączyły od KOD-u i Podkarpackich Rebeliantów. Bo oni byli za dużymi akcjami. A łatwo pojechać na demonstracje do wielkiego miasta, gdzie człowiek jest anonimowy. Co innego stanąć u siebie, gdzie kłania ci się policjant”. Opisujemy historię kilku kobiet, które od pięciu lat protestują w Przemyślu. I są ofiarami SLAPP po polsku, czyli nękania przy użyciu różnych środków prawnych. Mają postępowania na policji, sprawy w sądzie, czują się coraz mniej bezpiecznie. Ale przestać nie zamierzają. Anna: „Takie lokalne działanie musi być regularne. Czasem jest naprawdę ciężko, przecież mamy swoje normalne życie. Ale trzeba przychodzić, stać i pokazywać, że się sprzeciwiamy. Dzięki temu ludzie w Przemyślu wiedzą, że jeśli zechcą zaprotestować, to mają gdzie przyjść. Jeśli zechcą, mogą stanąć z nami”. A na demonstrację w obronie Polski w Europie przyjdą? – pytam „Tak. Trochę osób przyjdzie, zobaczysz. Ale na demonstracjach zawsze liczymy tylko na siebie. A jeśli ktoś przyjdzie, a nawet zatrąbi, przejeżdżając – to jest zysk”. „Że nasze protesty nic nie dają? Sprzątanie też nic nie daje, bo zaraz znowu jest bałagan. To jest taki kobiecy trening. Musisz to robić, choć nie chcesz, choć nie lubisz”. „Na celowniku” to pilotażowy projekt Archiwum Osiatyńskiego oraz norweskiej Fundacji RAFTO, prowadzony razem z prof. Adamem Bodnarem, rzecznikiem praw obywatelskich w latach 2015-2021. Ma naświetlić i zdiagnozować zjawisko nękania osób zabierających głos w interesie publicznym w Polsce. Publikujemy rozmowy z osobami, które znalazły się „na celowniku”, a także z prawniczkami, badaczami, specjalistkami do spraw komunikacji. W serii „Na celowniku” o „SLAPPach po polsku” publikowaliśmy już rozmowy z Elżbietą Podleśną, Bartem Staszewskim, Laurą Kwoczałą, Katarzyną Kwiatkowską, Pawłem Grzesiowskim, Wojciechem Sadurskim, Ewą Siedlecką, Piotrem Starzewskim, Julią Landowską, i Anną Domańską, a także adwokat Sylwią Gregorczyk-Abram,adwokatem Radosławem Baszukiem i ekspertką od komunikacji Hanną Waśko. Relacjonowaliśmy też trzy procesy aktywistów: w Sierpcu, Nowym Sączu i Warszawie. O Szwejku i dwóch wieżach Lila: “My tu nie jesteśmy anonimowe i nigdy nie będziemy. To jest Przemyśl”. Osiem kobiet: Ewa Nowotyńska, Anna Kwasiżur, Anka Grad-Mizgała, Lila Kalinowska, Teresa Węgrzyn, Grażyna Maślach. I jeszcze dwie, które nie dają zgody na publikację nazwisk. Spotykamy się w domach, przy stole, w kuchni albo na werandzie z widokiem na dolinę Sanu. Obok kubka z kawą/herbatą ląduje teczka ze sprawami sądowymi, jakie rozmówczyni ma w związku z protestami obywatelskimi. Dziećmi, jeśli są w domu, zajmują się w tym czasie mężczyźni. Niektóre są już babciami i na dzień dobry pokazują w komórkach zdjęcia wnuków. Inne znają się od lat, bo ich dorosłe/dorastające dzieci chodziły razem do szkoły. Ale jest też mama małych dzieci, która dołączyła w czasie Strajku Kobiet. Mają różne doświadczenie. Jedne od lat działały w organizacjach pozarządowych i na rzecz Przemyśla albo w samorządzie mieszkańców, inne nie były aktywne publicznie. Mówią, że bardzo wiele je różni, nawet poglądy na szczepionki. „Ale wiemy, że każda z nas coś wyjątkowego potrafi, więc każda jest ważna”. Zapewne dlatego protesty w Przemyślu są twórcze i dowcipne, z ducha dawnej Pomarańczowej Alternatywy. Jest koszulka “KonsTYtucJA” na pomniku Szwejka, albo impreza „Kuchciński Travel” po wybuchu afery z lotami marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego do domu (to tutejszy poseł – można sobie zrobić zdjęcie przy tekturowym samolocie i ludzie pękają ze śmiechu). Afera dwóch warszawskich wież Jarosława Kaczyńskiego upamiętniana jest budową dwóch wież z pudeł – a budowniczowie i budowniczki mają obowiązkowe kaski ochronne na głowie. I wszystko jest zgłoszone, legalne. Ponieważ publiczność przemyska jest raczej obojętna i nie chce być kojarzona z opozycją, Rebeliantki organizują publiczne spotkania na otwartych przestrzeniach, np. w otwartych namiotach na rynku, by każdy mógł się zatrzymać, posłuchać sędziego Tulei, ale bez konieczności tłumaczenia się, że był na „takim” spotkaniu. Nie ma w tym działaniu nic na siłę. Widać też dbałość o to, by nie przekroczyć granicy, nie naruszyć prawa. Podobnie jest z działaniami, które policja z Przemyśla próbuje przypisać Rebeliantkom, ale nie znajduje na to dowodów (więc tym bardziej OKO nie może ich Rebeliantkom przypisać): w 2016 roku w kilku miejscach miasta pojawiają się transparenty w obronie Konstytucji i listopada 2017 roku, po samobójczej śmierci Piotra Szczęsnego, obok najważniejszych przemyskich pomników powstają na chodnikach napisy „Szary Człowiek” i „Wolność kocham i rozumiem„. Ale tak, żeby niczego nie zarośniętym obmurowaniu brzegu Sanu (akurat naprzeciwko siedziby przemyskiego PiS) powstaje w 2016 roku wielki napis “PIS. ROZLICZYMY WAS”.A w 2017 zimą wydeptany w śniegu wielki napis “Konstytucja. Dzbany” (te dwa słowa zostały wtedy właśnie słowami roku w ogólnopolskim plebiscycie).Kiedy szefem NIK zostaje Marian Banaś, mimo niejasności w oświadczeniu majątkowym nazywany przez PiS „człowiekiem kryształowym”, w Medyce koło Przemyśla, przy wjeździe do Polski i Unii Europejskiej pojawia się tablica “Republika Banasiowa wita”. Wygląda tak profesjonalnie, że minie dobrych kilkanaście godzin, aż ktoś się „konstytucyjny napis” pojawia się nad Sanem: trawa w tajemniczy sposób żółknie w kilku miejscach tak, że pokazuje się napis „Pycha i Szmal„… W 2017 roku w Przemyślu pojawią się też na chodnikach w dużych ilościach napisy wielkości kostki chodnikowej: “PiS OFF”, “PiS kłamie”, “Polsko! Obudź się”. Namalowane białą ścieralną farbą – więc zarządca przestrzeni miejskiej nie uważa tego za problem. Także szefowa biura PiS sprawy napisu “PIS. ROZLICZYMY WAS” nie zgłasza. „Gazecie Wyborczej mówi: “Myślę, że najlepszą reakcją na takie zjawiska jest dobry humor i próby poszukiwania porozumienia”. Okazuje się jednak, że nie ma racji. Pod koniec 2017 r. policja rozpoczyna gigantyczne śledztwo w sprawie napisów i transparentów. I wzywa na przesłuchania i rozpytania właśnie Rebeliantki. Policjanci wyjaśniają, że to dlatego, że „panie znane są z tego, że protestują”. Rebeliantki zauważają zaś, że niektórzy przesłuchujący/ce nagle bardzo chcą się wykazać przed przełożonymi. A one same są zdenerwowane i lekko przestraszone – bo nigdy wcześniej nie były przesłuchiwane przez policję. Dopytuję, kiedy zaczęły się te przesłuchania. Z doświadczenia rozmów z tymi, którzy stali się celem SLAPP, wiem, że dzieje się to nagle: człowiek protestuje, korzysta z praw obywatelskich i nic się nie dzieje. I nagle, jak po naciśnięciu guzika, państwo atakuje. Kiedy to się stało w Przemyślu? I dlaczego? Poseł pisze, komendant wykonuje Rebeliantki pokazują mi pismo, które było w aktach ich spraw. “Przemyśl, dnia 8 października 2017 r. Szanowny Panie Komendancie, zwracam się z uprzejmą prośbą o podjęcie stosownych działań w związku z aktami wandalizmu, które miały miejsce w mieście Przemyśl. Nieznani sprawcy na brukowanych chodnikach na terytorium rynku miejskiego i okolic wykonali białą farbą napisy o treści «Dość PiS», «PiS OFF», «TVPiS Kłamie» czy też PiS-PZPR». Przedmiotowe działania należy uznać za umyślne niszczenie mienia, dlatego konieczne jest podjęcie niezbędnych działań mających na celu wykrycie sprawców czynów oraz pociągnięcie ich do odpowiedzialności karnej w przypadku ustalenia, że doszło do popełnienia przez ich czynów zabronionych. W załączeniu przesyłam stosowną dokumentację fotograficzną, obrazującą zakres poczynionych przez sprawców szkód. Uprzejmie proszę o poinformowanie mnie o podjętych działaniach w niniejszej sprawie” Podpisane: poseł na Sejm Andrzej Matusiewicz, PiS. Na piśmie odręczna adnotacja zastępcy komendanta policji z „Do realizacji. Proszę ustalić wartość oszacowanej przez właściciela szkody, ew. przyjąć wniosek o ściganie karne sprawcy. Niezależnie od przyjęcia wniosku o ściganie karne, proszę o udzielenie odpowiedzi Panu Posłowi”. Rebeliantki zaglądają do akt spraw, w których są przesłuchiwane, bo już wiedzą, że trzeba. Jeszcze w 2017 r. uczą się swoich praw – jedna z nich jest spisana po kontrmiesięcznicy smoleńskiej w Warszawie i na tę okoliczność przesłuchiwana w Przemyślu. Kontaktuje się z ObyPomocą, ekipą prawniczą działającą w ramach Fundacji Obywatele RP i dowiaduje się, jak się zachować. Przesłuchania są bardzo męczące, bo choć Rebeliantki wzywane są do jednej sprawy, na miejscu okazuje się, że policjant/ka ma całe biurko zasłane teczkami z innych spraw i dopytuje także o nie, „skoro pani już jest”. W sprawie napisów “PiS Off” w Przemyślu policja zabezpiecza nagranie z monitoringu sprzed sklepu. Dysk jest jednak uszkodzony, trafia więc do ekspertów od kryminalistyki. Na cito (bo normalnie czekałoby się półtora roku – wszystkie pisma w tej sprawie są w teczkach). 160 godzin pracy informatyka kosztuje prawie 10 tys. zł. Udaje mu się odtworzyć zamazany obraz dwóch ludzkich postaci. W poszukiwaniu białej farby policja wnioskuje dwukrotnie do prokuratury o przeszukanie mieszkań Rebeliantek. Prokuratura odmawia, bo nie ma pewności, kto jest na zdjęciach. Sprawa jednak trafia do sądu. Sąd: Niewyraźne zdjęcie odzyskane za 10 tysięcy to nie jest wystarczający dowód. Zapada wyrok uniewinniający. Kolejna sprawa, w której Rebeliantki są przesłuchiwane, dotyczy tekturek z wezwaniami do obrony praworządności, które zostały wetknięte w bramę senatorskiego biura PiS. Przy okazji policja dopytuje o napis “PiS ROZLICZYMY WAS” – ten, którego potrzeby ścigania nie widziała dyrektorka biura PiS. Na tekturkach jest ślad białej farby – więc i to i próbki farby znad Sanu trafiają do analizy. Rzeczoznawcy ustalają, że “substancja koloru białego” jest w obu przypadkach podobna, ale nie sposób ustalić, czy taka sama. Koszt – 1000 zł (pismo w aktach sprawy). Za tekturki wyrok nakazowy (czyli bez rozprawy) dostaje Teresa (za umieszczanie ogłoszeń w miejscu do tego nieprzeznaczonym). Dowodem przedstawionym przez policję jest… zdjęcie z Facebooka, na którym Teresa stoi koło bramy, w którą wetknięto tekturkę. Teresa składa zażalenie i po rozprawie zostaje uniewinniona. Rusza też śledztwo w sprawie napisów z listopada 2017, upamiętniających Piotra Szczęsnego (napisy powstały miesiąc po tym, jak poseł Matusiewicz wezwał policję do działania). Anna i Anka: Przechodzimy rano koło jednego z pomników. Jest tam pełno policji, a samo miejsce jest odgrodzone taśmami. “Życie Podkarpackie” podaje, że doszło do zbezczeszczenia pomnika i będzie to ścigane z kodeksu karnego. Art. 261. Znieważenie pomnika Kto znieważa pomnik lub inne miejsce publiczne urządzone w celu upamiętnienia zdarzenia historycznego lub uczczenia osoby, podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności. Przesłuchania o napisy w Przemyślu zahaczają też o napis “Konstytucja. Nie deptać” na chodniku w Sanoku z 2017 roku (60 km od Przemyśla). Policja zaczyna analizować monitoring przejazdów z Przemyśla do Sanoka. „Policjant mówi na przesłuchaniu, że wie, że to ja, ale jeśli wskażę współsprawców, to on się postara, żeby wymiar kary był najniższy. A może on wynieść od 50 zł do 5 tys. zł. Anna: Mam zostać świadkiem koronnym w sprawie o kostkę?”. Policjantka mówi innej Rebeliantce, że wie, iż jest ona członkinią grupy opozycyjnej. „Ciężko się do Was dostać. Jak liczna to grupa?” – dopytuje. Po pierwszym przesłuchaniu przychodzi też wezwanie dla osoby podejrzanej o „wykroczenie niepodania miejsca zatrudnienia na przesłuchanie w charakterze świadka”. To jest absurdalne: „Nie ma takiego obowiązku, skoro świadek poda adres zamieszkania”. Ale zapada wyrok nakazowy – 200 zł grzywny. Po zażaleniu sprawa trafia do sądu. Wyrok jest uniewinniający, a sąd stwierdza: „Ta sprawa nigdy nie powinna była tu trafić”. Akt oskarżenia w sprawie “Konstytucja. Nie deptać” trafia przeciwko Annie do sądu w Sanoku („Dla adwokata to prosta i łatwa do wygrania sprawa, w najgorszym razie grozi mi grzywna – ale ja nigdy nie miałam sprawy w sądzie, to nie jest miłe”). Zarzut początkowo jest karny, bo Sanok sobie wymienił kostkę z Konstytucją na nową, dzięki temu „szkoda” przekracza granicę, do której odpowiada się z Kodeksu wykroczeń (500 zł). Prokurator – o dziwo – uznaje jednak, że doszło tylko do wykroczenia, bo chodnik nie został trwale zniszczony, miasto nie musiało go wymieniać (o dziwo, bo w analogicznej sprawie Elżbiety Podleśnej – tyle że z następnego roku – prokuratura będzie obstawała za zarzutami karnymi). Sprawa z Sanoka kończy się uniewinnieniem. Sąd zwraca też koszty postępowania, więc uniewinniona z radością oddaje pieniądze adwokatowi, który wspierał ją pro bono. “Ale nie mogą mi oddać 14 dni urlopu, które na te na sprawy sądowe w Przemyślu i w Sanoku straciłam. To naprawdę dotkliwe”. Nagle w Przemyślu wychodzi tłum ludzi W sprawach o napisy i transparenty dotyczące praworządności Rebeliantki (i wspierający je Rebelianci) są praktycznie sami. Czasem tylko starsze osoby przystaną i wygarną im za krytykę władzy, która „tyle dobrego robi dla ludzi” i wzięła się za „sędziów-złodziei”. Rebeliantki mówią jednak, że to jest Podkarpacie i jak na tutejsze warunki nie jest tak źle. Bardzo wielu ludzi widząc akcje na mieście, reaguje przyjaźnie, choć się nie przyłącza. Jesienią 2019 r., po zawieszeniu olsztyńskiego sędziego Pawła Juszczyszyna, do regularnie protestujących pod sądami obywatelek i obywateli zaczynają wychodzić sędziowie. Lila (najmłodsza ze wszystkich, zaznacza, że nie czuje się Rebeliantką): „Ale do protestów antypisowskich ludzie się przyzwyczaili. To, co było wybuchowe, to protesty kobiece. One mają ogromną siłę sieciowania”. Opowieść o strajkach kobiet ma inną dynamikę – jest tam więcej ludzi i jest groźniej. Zaczyna się od czarnego protestu w październiku 2016 r., kiedy pojawiły się pierwsze pomysły zaostrzania prawa aborcyjnego. Anka: „Przyszłyśmy, a rynek był pusty. Tak jak zwykle. I nagle jak z podziemia, pojawili się ludzie. Kilkaset osób w czerni. Myślałyśmy, że to niemożliwe, żeby wszyscy szli na protest. Ale tak było”. Lila: „Byli tacy dumni: widziałam, jak zamykali sklepy z powodu Strajku Kobiet. Pierwszy raz w życiu”. W marcu 2017 r. na przemyskim rynku staje wielki drastyczny stand ze zdjęciami abortowanych płodów. To kampania organizacji prawicowych opowiadających się za odebraniem kobietom prawa wyboru także w sytuacjach skrajnych. Rzucony na Facebooku pomysł, by zdjęcia zakleić, schować przed dziećmi, wypala. Kobiety, a także mężczyźni podchodzą do standu z żółtymi karteczkami i pracowicie go zaklejają. “Ludzie byli tak wdzięczni, że mogli to zrobić, bo to było po prostu obrzydliwe”. Prawicowa męska siła zdesperowanych mężczyzn Doświadczenie Strajku Kobiet, które było w Przemyślu doświadczeniem przemocy, Rebeliantki opowiadają już spokojnie, bo jak mówią, do wielu rzeczy zdołały się już przyzwyczaić. Starają się też zrozumieć: „Spór o prawa kobiet pokazuje dwie przemyskie wrażliwości” – mówią. Jedna, publiczna, budowana wokół prostej, heroicznej opowieści o polskości, walce i stawianiu oporu (oporu wobec Ukraińców, a stopniowo też – osób LGBT). Role społeczne są tu proste, prawdziwych mężczyzn poznaje się po tym, że radzą sobie lepiej od innych. Radzą sobie na granicy, bo to granica państwa tworzy w tej narracji tożsamość. A druga, domowa, bardziej skomplikowana – o tym, że choć jesteśmy Polakami, to do babci chadzaliśmy specjalnie na Trzech Króli, na takie jakby drugie święta (Prawosławne Boże Narodzenie). A jeden z pradziadków brał z sąsiadami udział w napadach na innych sąsiadów (którzy – w zależności od okoliczności i rodziny – chodzili do cerkwi albo do kościoła). Kręte ścieżki wokół zabudowanych teraz pięknymi murowanymi domami wiosek pełne są śladów mordu i przemocy. Prawosławny cmentarz koło opuszczonej, ale ostatnio odrestaurowanej cerkwi koło Przemyśla, w Piątkowej, 10 października 2021 Kiedy uczestnicy Strajku Kobiet wychodzą na ulice Przemyśla w 2020 r., to, co publiczne, miesza się z tym, co domowe. Moje rozmówczynie mówią, jak ważne było dla kobiet wykrzyczenie sprzeciwu wobec tego, co je spotyka w życiu „prywatnie”. Za to hasło „obrony kościołów” (rzekomo przed kobietami) dawało konserwatywnym mężczyznom nowy bohaterski sens działania. Po jednej stronie stanęły kobiety (i wspierający je mężczyźni), po drugiej – sami mężczyźni (starzy i młodzi). Przy czym – zauważa Lila – bunt kobiet nie wpisuje się w polityczną polską układankę. „Kobiety, które mają 16-17 lat, nie pamiętają innych rządów niż PiS, nie pamiętają rządzącej PO. Ale one widzą, jak ich matki opiekują się starymi rodzicami, harują w pracy i w domu, i co rano zwlekają swoich mężów do roboty. One tego dla siebie nie chcą i to właśnie znaczy **** ***. Ale to nie jest protest przeciw PiS, ale przeciw wszechobecnemu patriarchatowi, tym dowcipom wujka Wieśka o cipce, które z rechotem opowiada przy obiedzie rodzinnym”. Od czasu Strajku Kobiet w 2016 r. rośnie w Przemyślu w siłę ruch młodych mężczyzn, głównie kibiców i starszych, skupionych wokół „Męskiego Różańca” i rekonstrukcji historycznych. Do tego stopnia, że – jak opowiadają Rebeliantki – powroty z demonstracji kobiet w 2020 r. przestaną być bezpieczne. Mężczyźni ruszają bowiem na miasto w obronie kościołów. Trzy kobiety Tuż przed Strajkiem Kobiet w 2020 r. rozgrywa się w Przemyślu sprawa „Tablicy trzech kobiet”. Po festiwalu „Centrum światów jest tutaj” jego kuratorki, artystki Lila Kalinowska i Jadwiga Sawicka, przygotowują tablicę upamiętniającą trzy przemyślanki, które sto lat temu mieszkały w jednym domu, przy Rynku nr 26: Wincentę Tarnawską, Ołenę Kulczycką i Helenę Deutsch. Projekt ma patronat prezydenta miasta. Tablica jest skromna – tylko napisy po polsku, ukraińsku i hebrajsku: „W tej kamienicy – mikrokosmosie wielokulturowej Galicji – na przełomie XIX i XX wieku mieszkały wybitne przemyślanki: Wincenta Tarnawska (1854-1943) polska działaczka niepodległościowa, Ołena Kulczycka (1877-1967) ukraińska malarka i graficzka, Helene Deutsch (1884-1982) amerykańska psychoanalityczka, Polka żydowskiego pochodzenia”. Lila: W Przemyślu nie ma kobiecych upamiętnień. Nie ma śladu po kimś tak ważnym, jak Helene Deutsch. „Podobnie jak dla wielu mieszkańców Przemyśla, historia jest dla nas ważna. Nie interesuje nas jednak galicyjska nostalgia i mitologizowanie czasów świetności, które przypadły na przełom XIX/XX wieku. Nie interesuje nas także historia militarna, opowiadana z perspektywy mężczyzn, w której dominuje twierdza Przemyśl czy Orlęta Przemyskie. Znalazłyśmy inne wątki, dla nas ciekawsze, bo pozwalające dostrzec związek pomiędzy wczoraj a dziś (…). Chcemy upomnieć się o uznanie kulturotwórczej roli w historii kobiet pochodzących z Przemyśla lub związanych z miastem” – piszą Jadwiga Sawicka i Lila Kalinowska (ich esej ukazał się w raporcie „Centrum Światów jest tutaj – Galicja jako punkt odniesień. Interdyscyplinarny projekt artystyczno-naukowy„). Tablica ma jesienią 2020 r. wszystkie potrzebne zgody. I tuż przed jej odsłonięciem dzieje się coś złego. Urzędnik miejski (który sam jedną ze zgód wydał), domaga się zatrzymania działań. A miasto, które tablicy patronuje, składa do IPN wniosek o opinię, czy takie trzy kobiety zasługują na upamiętnienie. IPN zaś stwierdza, że Kulczycka nie ma prawa być na tablicy, bo u schyłku życia była członkinią Rady Najwyższej Ukraińskiej SRS, a zatem odpowiadała “za ludobójstwo Stalina”. Z telefonicznych wyjaśnień IPN wynika, że opinię wydano na wyrost: z powodu pandemii pracownicy IPN nie byli w stanie zrobić kwerendy we Lwowie, gdzie jest archiwum Kulczyckiej. Argument, że przemyskie twórczynie tablicy tę lekcję odrobiły, że nikt nie jest w życiu „idealny i płaski”, że w taki sposób to można się pozbyć większości artystów żyjących na ziemiach polskich w XX wieku, do IPN nie trafia. Tablicę (zamontowaną, ale nieodsłoniętą) rozbija w lutym 2021 r. mężczyzna o prawicowych poglądach (odpowie za to przed sądem). Tablica jest dziś – sklejona z rozbitych szczątków i sztukowana syntetyczną żywicą – w garażu Lilii. Kobieca inicjatywa upada. Choć była pokazana na festiwalu Centrum Światów już jako dzieło sztuki. Tablica trzech kobiet – tyle z niej zostało “Po raz pierwszy poczułam się strasznie. To było działanie na rzecz kobiet i relacji polsko-ukraińskich. I nagle został przeciw mnie użyty aparat represji. Stałam się dla policji osobą podejrzaną i jako taka byłam przesłuchiwana w sprawie tablicy i tego, dlaczego powstała. A przecież działam w Przemyślu w sprawach publicznych od lat, wiele razy zalazłam władzom miejskim za skórę. Nigdy mnie nikt tak nie potraktował – pierwszy raz przy tablicy, a potem przy Strajku Kobiet” – mówi Lila. Wybuch **** *** Przychodzi 22 października 2020 r. i wyrok Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej. Na ulice w Przemyślu wychodzą tłumy. Tak jak w 2016 r. skrzykują się przez Facebooka. Jeden dzień, drugi, trzeci. Mają transparenty Strajku Kobiet, tęczowe akcesoria i transparenty z napisem “J…ć PiS”. W trzecim czy czwartym dniu parę ludzi wracających z jednego protestu otacza grupa kilkunastu młodych mężczyzn w kapturach. Szarpią, uderzają towarzyszącego kobiecie mężczyznę, wyrywają transparenty. (Wszystko to oglądam na nagraniu z monitoringu, które zostało zabezpieczone w czasie policyjnego śledztwa). Prokuratura umarza jednak sprawę, gdyż uznaje, że celem ataku było jedynie wyrażenie poglądów. Anka, która mieszka naprzeciwko kościoła z wielkim transparentem „Męski Różaniec”, wywiesza w oknie flagę strajku kobiet i flagę tęczową. To jest wysokie drugie piętro, ale młodzi mężczyźni na różne sposoby próbują te flagi zrywać. Przez wiele dni. „Jakby zdobywali skautowskie sprawności”. Policja nie uznaje tego za atak na dom. Flagi w oknie Anny Uczestniczki protestów słyszą seksualne groźby („ja cię wyjebię” lub w wersji pełnej – „ty esbecka kurwo, ja cię wyjebię”). Przez parę dni zasadzają się na wracających z demonstracji kibole. Chłopaki atakują dziewczyny – za tęczowe maski, za niesione hasła. Rycerze Maryi grożą bezbożnicom. Przestaje być miło, protesty słabną i po półtora tygodnia kończą się. Słyszę: „Minęło pięć lat od pierwszego protestu kobiet i jest gorzej niż było. Ale się znamy”. Gorzej jest także w tym sensie, że dziewczyny – spisane w czasie demonstracji sprzed roku – dostają właśnie teraz wyroki nakazowe za używanie wyrazów wulgarnych na zgromadzeniach. Czyli za okrzyki “Jebać PiS”. Po wyroku za każdy dzień demonstracji (wszystkie podejrzane o „Jebać PiS” przesłuchiwał w sierpniu policjant „w zastępstwie za koleżankę”. Przemiły i sympatyczny. To chyba policyjny sposób na radzenie sobie z tym absurdem). Kodeksu wykroczeń - nieobyczajne słowa Kto w miejscu publicznym umieszcza nieprzyzwoite ogłoszenie, napis lub rysunek albo używa słów nieprzyzwoitych, podlega karze ograniczenia wolności, grzywny do 1500 złotych albo karze nagany. Tak, kobiety z Przemyśla znają ekspertyzę prof. Romanowskiego o tym, że słowa “Jebać PiS” nie są wulgaryzmem (profesor stworzył tę ekspertyzę, bo ściganie kobiet za „brzydkie wyrazy” stało się powszechne latem tego roku w całej Polsce). Czy złożą zażalenie? Jeśli wyrok skończy się naganą, to nie. Bo choć to niesprawiedliwe, to nie ma już siły – a raczej, trzeba robić inne rzeczy (Lila: „Wolę wspólnie sadzić kwiaty, działać jako artystka, kuratorka, łączyć ludzi wokół akcji afirmatywnych, niż tracić energię i emocje na rozprawę sądową. Ale jak będzie protest kobiet, pójdę znowu, to oczywiste.”). Ale jeśli są grzywny, to tak (“Właśnie odebrałam dwa wyroki nakazowe po 200 zł i do tego koszty. Oczywiście złożę zażalenie” – pisze do mnie Anka). I tak w wyrokach praworządność wygrywa z przemocą – mówią Rebeliantki i pokazują całe pliki sądowych decyzji o umorzeniu postępowania. Dotyczą głównie udziału w nielegalnych zdaniem policji zgromadzeniach Strajku Kobiet: sąd dowodzi w tych postanowieniach, że zgromadzenia były legalne, i że konstytucyjnego prawa obywateli do udziału w pokojowych zgromadzeniach nie można znieść pandemicznym rozporządzeniem rządu. Akta ze Strajku kobiet mają już podobno 192 strony. Władzy posłuch, słabym – prześladowania Ale to nie jest koniec tej historii. Bo jest jeszcze sprawa brata Ewy, 56-etniego Piotra z głęboką niepełnosprawnością ruchową i intelektualną. Ewa, Rebeliantka, jest jego prawną opiekunką. I oto w czerwcu tego roku Piotr zostaje obwiniony o kradzież kwiatów z klombu. W nocy. Na nagraniu z monitoringu widać, że to nie on. „Piotruś porusza się w bardzo charakterystyczny sposób, poza tym w nocy zawsze jest w domu. I naprawdę wszyscy go w Przemyślu znają. Była nawet taka akcja na Facebooku, żeby przesyłać mu życzenia imieninowe i przyszło mnóstwo kartek” – mówi Ewa. Ale nie. Sprawa zostaje skierowana do sądu. I to Piotr ma odpowiadać, mimo że jest ubezwłasnowolniony. Rebeliantki uważają, że to po prostu szykana wobec Ewy, bo to ona musi chodzić na policje i do sądu i występować w imieniu brata. Ale nawet jeśli nie – w sprawie osoby z niepełnosprawnością, słabej i bezbronnej, policja nie sprawdziła podstawowych faktów („No przecież się okaże, że brat nie może odpowiadać za to, bo jest ubezwłasnowolniony” – mówili w sądzie Ewie. A ona powtarzała: „Przecież on jest niewinny, to nie chodzi o to, że nie może zostać ukarany!”). Myślę sobie: Gdyby to była biała farba na chodniku, to policja musiałaby się przyłożyć. To jest chyba najstraszniejsza z opowieści SLAPPowych usłyszanych w Przemyślu. Dobra wiadomość jest taka, że Piotr został właśnie uniewinniony. Demonstracja w obronie obecności Polski w Unii Ewa mówi o tym przy kuchennym stole w niedzielne popołudnie 10 października, a zgromadzone przy nim Rebeliantki przyznają, że wszystkiego się po tym odechciewa. Mają już naprawdę dosyć. Podobno tak jest zawsze. Zaczynają od tego, że są wykończone, że trzeba z tym skończyć. Po czym – jako że zaraz będzie demonstracja w obronie obecności Polski w Unii – Anka przynosi z drugiego pokoju wielkie unijne flagi, Anna pokazuje, jakie ma nagrania (wszystkie sprawdzone pod kątem praw autorskich do muzyki, bo inaczej przecież Facebook uciąłby transmisję z wydarzenia), oglądamy transparent „Zostajemy w Europie”. „Ibiza”, czyli wielki głośnik, jest naładowana, trzeba tylko ustalić, która z nas doniesie ją na miejsce spontanicznego zgromadzenia. Idziemy pod siedzibę PiS, tam gdzie zwykle. Demonstracja pod siedzibą PiS w Przemyślu Kiedy samochody zatrzymywały się na czerwonym świetle, demonstranci wychodzą na pasy z flagami. Stopniowo dołącza się kilkadziesiąt, może sto osób. Kilka samochodów trąbi radośnie. Większość Przemyślan zbiera się tymczasem na Rynku, bo tam są tej niedzieli food trucki i można zakosztować jedzenia z różnych stron świata. Mijają nas po drodze z kolorowymi pudełkami z jedzeniem i omijają wzrokiem. Rebeliantki zaś zaglądają do komórek, a tam na zdjęciach z warszawskiego Placu Zamkowego tłumy: „Zobaczcie, zobaczcie” – pokazują sobie z żalem. Ale dodają: mogłybyśmy pojechać do Warszawy, albo nawet do Rzeszowa. Ale te sto osób z Przemyśla nie miałoby gdzie przyjść. Po godzinie demonstrowania zbieramy się. Mijamy samochód z policjantami po cywilnemu. Któraś rzuca „Ciekawe, co tym razem wymyślą”. Ale policjanci tylko bardzo grzecznie się nam kłaniają. Przemyska „bibuła”. Okładka Konstytucji rozdawanej w mieście (to półprodukt – trzeba ją złożyć na pół i zszyć z tekstem i tak powstaje Konstytucja) Projekt „Eye on SLAPPs in Poland” / Na celowniku jest prowadzony do grudnia 2021 roku dzięki wsparciu Fundacji Rafto na rzecz Praw Człowieka z siedzibą w Bergen w Norwegii. Fundacja została założona w 1986 roku w pamięci Thorolfa Rafto. SLAPP to postępowania prawne przeciwko osobom działającym w interesie publicznym (Strategic Lawsuits Against Public Participation). Prof. Thorolf Rafto (1922-1986) był ekonomistą i działaczem na rzecz praw człowieka. W sprawy Europy Środkowej zaangażował się z powodu Praskiej Wiosny 1968. Wielokrotnie podróżował do Polski, Czech Węgier i Rosji, był świadkiem prześladowań i nadużyć. W 1979 roku w Czechosłowacji ciężko pobili go funkcjonariusze komunistycznych służb specjalnych, co przyspieszyło jego śmierć. Nad projektem „Na celowniku” czuwa rada ekspercka pod przewodnictwem prof. Adama Bodnara, Rzecznika Praw Obywatelskich VII kadencji. W jej skład wchodzą: mec. Sylwia Gregorczyk-Abram, mec. Radosław Baszuk, prof. Jędrzej Skrzypczak. Projekt koordynuje Anna Wójcik, Agnieszka Jędrzejczyk i Piotr Pacewicz. Agnieszka Jędrzejczyk Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej” , do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich.Gwałty na nocnym dyżurze. Niemcy w szoku, lekarz wszystko nagrywał. Jest noc, do szpitalnego pokoju wchodzi lekarz. Daje pacjentce zastrzyk, a gdy ta traci świadomość, gwałci ją. Ten proceder powtarza się kilkadziesiąt razy, wszystko zaś dzieje się współcześnie, w renomowanej zachodnioeuropejskiej klinice. Gosia Szwarc. 45,3 tys.
W Orzynach sprawa jest prosta. Wiesław Domalewski zrezygnował sam. Jak twierdzi, decyzja była trudna, ale spowodowana „zmęczeniem materiału” i zniechęceniem. O decyzji sołtysa pisaliśmy w „Tygodniku Szczytno” dwa tygodnie temu. Reklama Reklama Czego chcą mieszkańcy? O wiele bardziej skomplikowana i tajemnicza jest sprawa w sołectwie Sąpłaty. Tam 51 mieszkańców, przynajmniej tylu podpisało się pod petycją, domaga się rezygnacji z funkcji sołtysa Anny Bronarczyk. Petycję na ostatniej sesji odczytała gminna radna Anna Lorenz. Mieszkańcy domagają się zwołania zebrania wiejskiego oraz odwołania sołtys. Zarzucają jej między innymi brak zaangażowania w sprawy sołectwa, które tworzą mieszkańcy: Sąpłat, Julianowa, Mycielin, Ruska Małego. Zapowiedział zniszczenie? - Jest to bardzo zaskakujące dla mnie pismo, bo staram się, jak mogę działać na rzecz naszego sołectwa i mieszkańców – mówi Anna Bronarczyk. - Ale z drugiej strony spodziewałam się czegoś takiego, bo jeden pan już podczas wyborów zapowiedział mi, że mnie zgnoi i będzie kładł mi kłody pod nogi. I to robi. Jest to przykre, bo naprawdę wspólnie z mieszkańcami sołectwa robimy bardzo wiele dla naszej lokalnej społeczności. Ta petycja według mnie jest bezzasadna. A dodatkowo wiem, że część mieszkańców została wprowadzona w błąd, bo podpisywali się pod petycją o zwołanie zebrania z panią wójt, a nie o odwołanie mnie. Takie działanie naprawdę boli. Wątpliwe podpisy? Petycja trafiła na ręce wójt Marianny Szydlik oraz przewodniczącego rady gminy Arkadiusza Noska. Jak udało się ustalić „Tygodnikowi Szczytno” na razie gminni urzędnicy nie planują zorganizowania zebrania wiejskiego, na którym miałoby dojść do odwołania obecnej sołtys. Wzięli się za to za weryfikację podpisów, które znajdują się pod petycją. - W dwóch przypadkach charakter pisma, parafka są niemal identyczne, a dotyczy dwóch różnych osób – mówi Barbara Trusewicz, sekretarz gminy Dźwierzuty. - Poza tym do gminy zgłosił się jeden mieszkaniec sołectwa, który powiedział, że podpisał się pod petycją o zwołanie zebrania sołeckiego, a nie za odwołaniem sołtysa. Twierdzi, że nie wiedział, co podpisuje. Przed podjęciem dalszych działań musimy te wszystkie wątpliwości wyjaśnić. Przyjrzy się policja? Gminni urzędnicy nie wykluczają, że jeśli okaże się, że podpisy został zdobyte nieuczciwie to sprawa zostanie zgłoszona policji i prokuraturze. - Analizujemy to wszystko i będziemy postępowali zgodnie z prawem – zapewnia sekretarz Trusewicz.
Jest to pytanie które nurtuje sprawców wypadków drogowych oraz osoby pokrzywdzone w wypadkach drogowych. Dla sprawcy wypadku drogowego (tj. osoby oskarżonej) najlepiej byłoby aby sprawa ciągnęła się jak najdłużej…, natomiast dla osób pokrzywdzonych aby sprawa zakończyła się szybko i sprawnie co otworzy drogę do wypłaty odszkodowania lub uzyskania świadczeń pieniężnoGłównaPoczekalniaVideo TOP Generator Dodaj hopa Poprzedni Następny CZYLI SPRAWA TRAFIA NA POLICJĘ, DZIĘKUJĘ BARDZO 2 45 Kopiuj link Dodaj do ulubionych Dodaj do przyjaciół Dodano przez: danox Komentarze Zobacz również: Gdzie ona jest? Gdzie ona jest? dodano przez: Dark-Angel 2022-07-26 0 40 Kopiuj link Komentuj Dodaj do ulubionych Dodaj do przyjaciół Terror Terror dodano przez: kUkUn_kk 2022-07-26 0 41 Kopiuj link Komentuj Dodaj do ulubionych Dodaj do przyjaciół Tak się powinno szkolić psy - Tak się powinno szkolić psy - dodano przez: 2018-08-26 25 Kopiuj link Komentuj Dodaj do ulubionych Dodaj do przyjaciół List motywacyjny List motywacyjny dodano przez: duo33 2022-07-26 0 48 Kopiuj link Komentuj Dodaj do ulubionych Dodaj do przyjaciół Jakoś tak wyszło Jakoś tak wyszło dodano przez: 2022-07-26 0 21 Kopiuj link Komentuj Dodaj do ulubionych Dodaj do przyjaciół Stare ale modne Stare ale modne dodano przez: Kostek 2022-07-26 0 39 Kopiuj link Komentuj Dodaj do ulubionych Dodaj do przyjaciół Urodzi Pani to przestanie Urodzi Pani to przestanie dodano przez: KOCUREK1970 2022-07-26 0 59 Kopiuj link Komentuj Dodaj do ulubionych Dodaj do przyjaciół Facet przestawia samochód, a po kilku sekundach drzewo upada w to miejsce Facet przestawia samochód, a po kilku sekundach drzewo upada w to miejsce dodano przez: djmaniek12 2022-07-26 0 36 Kopiuj link Komentuj Dodaj do ulubionych Dodaj do przyjaciół Pewnie mocno przećpane i przechlane mają głowy od dawna Pewnie mocno przećpane i przechlane mają głowy od dawna dodano przez: ManiekWrocek 2022-07-26 0 54 Kopiuj link Komentuj Dodaj do ulubionych Dodaj do przyjaciół Wtedy majątek trafia do gminy, w której mieszkał, a jeśli miejsce zamieszkania jest nieznane, spadek zostaje przekazany Skarbowi Państwa. Spadek po rodzicach 2023 - zasady dziedziczenia i podatek Czy można wycofać zeznania z policji. Pytanie z dnia 14 października 2021 Witam, chciałam zapytać, czy mogę wycofać swoje zeznania z policji? Chodzi o mojego sąsiada który ma postawione zarzuty kradzieży i innych rzeczy. Zostałam wezwana aby złożyć zeznania czy coś widziałam i takie teraz sama nie wiem czy chce w to dalej iść skoro moje zeznania nic nie wnoszą do sprawy. A po drugie trochę się boję. Czy mogę pójść na policję i wycofać zeznania?Czy coś mi za to grozi? Raz złożonych zeznań już wycofać nie można. Grozi za to odpowiedzialność karna za składanie fałszywych zeznań od 6 miesięcy do 8 lat pozbawienia wolności ( art 233 kodeksu karnego ) z poważaniem : adw Janusz Sawicki Wysłano podziękowanie do {[ success_thanks_name ]} {[ e ]} Czy uznajesz odpowiedź za pomocną? {[ total_votes ? getRating() : 0 ]}% uznało tę odpowiedź za pomocną ({[ total_votes ]} głosów) Podziękowałeś prawnikowi {[ e ]} Wysłaliśmy znajomemu Twoją rekomendację Witam. Co to znaczy "wycofać zeznania"? Zmienić? Za składanie fałszywych zeznań świadkowi grozi odpowiedzialność karna. A to, czy dane zeznania coś wnoszą do sprawy, czy nie, decyduje organ prowadzący postępowanie przygotowawcze. Nie każdy świadek w składający zeznania w tym postępowaniu trafia potem do sądu. Wysłano podziękowanie do {[ success_thanks_name ]} {[ e ]} Czy uznajesz odpowiedź za pomocną? {[ total_votes ? getRating() : 0 ]}% uznało tę odpowiedź za pomocną ({[ total_votes ]} głosów) Podziękowałeś prawnikowi {[ e ]} Wysłaliśmy znajomemu Twoją rekomendację Chcę dodać odpowiedź Jeśli jesteś prawnikiem zaloguj się by odpowiedzieć temu klientowi Jeśli Ty zadałeś to pytanie, możesz kontynuować kontakt z tym prawnikiem poprzez e-mail, który od nas otrzymałeś. Nie znalazłeś wyżej odpowiedzi na swój problem?
Sprawa trafia także do prokuratury, która wszczyna śledztwo w sprawie seksualnego nadużycia stosunku zależności. Biskup zsyła księdza F. do domu księży emerytów. 18 lutego 2022 roku ks.
Jednocześnie rzadko wychodzą one na jaw, bo osoba najbliższa wie o sprawie i nie podważa autentyczności złożonego podpisu. Gdy jednak sprawa trafia z różnych powodów na policję, autor sfałszowanego podpisu musi liczyć się z konsekwencjami karnymi.Kiedy policja może stosować zatrzymanie? Jakie prawa ma osoba zatrzymana i jakie obowiązki ciążą na policji? Wyjaśniają sędzia, adwokat i ekspertka praw człowieka „Zatrzymanie nie może być sposobem karania. Ale jest ograniczeniem jednego z najważniejszych praw człowieka, czyli wolności osobistej. Dlatego w celu zabezpieczenia toku postępowania organy powinny najpierw spróbować użyć wszystkich innych środków i dopiero w ostateczności stosować zatrzymanie” – podkreśla Maria Ejchart-Dubois, ekspertka od praw człowieka. „Zatrzymanie musi być przeprowadzone zgodnie z przepisami prawa, czyli muszą być spełnione wszystkie wymogi formalne. Zatrzymana osoba ma prawo dowiedzieć się, kto ją zatrzymuje, musi być poinformowana o przyczynach zatrzymania, pouczona, że ma prawo do kontaktu z adwokatem lub radcą prawnym. Jeśli nie włada językiem polskim, ma prawo do pomocy tłumacza” – przypomina sędzia Marta Kożuchowska-Warywoda. „Niestety, w Polsce obserwujemy bardzo swobodne wykorzystywanie instytucji zatrzymania, również w sytuacjach, w których policja mogłaby tylko wylegitymować, zastosować wezwanie telefoniczne, doręczyć wezwanie” – zauważa adwokat Mikołaj Pietrzak. Sędzia, adwokat i ekspertka praw człowieka wyjaśniają, kiedy policja może stosować zatrzymanie, a sąd tymczasowe aresztowanie, jak sądy rozpatrują zażalenia na zatrzymanie, a także jakich systemowych zmian powinni się domagać obywatele od państwa, żeby poprawić działanie policji i uzyskać lepszy dostęp do adwokata. Tekst powstał na bazie dyskusji w Studio Wolnych Sądów 7 września 2020 roku. Głos zabrali: Marta Kożuchowska-Warywoda, sędzia Sądu Rejonowego Warszawa-Wola oraz prezeska warszawskiego oddziału Stowarzyszenia Sędziów Polskich Pietrzak, adwokat, dziekan Okręgowej Rady Adwokackiej w Warszawie, były przewodniczący Rady Funduszu na rzecz Ofiar Tortur ONZ, były przewodniczący Komisji Praw Człowieka przy Naczelnej Radzie Ejchart-Dubois, współtwórczyni inicjatywy Wolne Sądy, koordynatorka Komitetu Obrony Sprawiedliwości KOS, a także członkini Komisji Ekspertów Krajowego Mechanizmu Prewencji Tortur. Moderował adwokat Michał Wawrykiewicz, współtwórca Inicjatywy Wolne Sądy oraz Komitetu Obrony Sprawiedliwości KOS. Kiedy policja może stosować zatrzymanie? Adwokat Mikołaj Pietrzak: Policja może nas zatrzymać tylko wtedy, kiedy jest to absolutnie konieczne i nie może inaczej osiągnąć uzasadnionego celu. Zatrzymanie musi być zasadne i proporcjonalne oraz odbywać się zgodnie z przepisami. Niestety, w Polsce obserwujemy bardzo swobodne wykorzystywanie instytucji zatrzymania, również w sytuacjach, w których policja mogłaby tylko wylegitymować, zastosować wezwanie telefoniczne, doręczyć wezwanie. Maria Ejchart-Dubois: Zatrzymanie nie może być sposobem karania. Ale jest ograniczeniem jednego z najważniejszych praw człowieka, czyli wolności osobistej. Dlatego w celu zabezpieczenia toku postępowania organy powinny najpierw spróbować użyć wszystkich innych środków i dopiero w ostateczności stosować zatrzymanie. Sędzia Marta Kożuchowska-Warywoda: Policja może dokonać zatrzymania, kiedy są spełnione przesłanki kodeksowe. Po pierwsze, musi istnieć uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa. To główna przesłanka, ale niewystarczająca. Artykuł 244 kodeksu karnego mówi, że Policja ma prawo zatrzymać osobę podejrzaną, jeżeli istnieje uzasadnione przypuszczenie, że popełniła ona przestępstwo, a zachodzi obawa ucieczki lub ukrycia się jej, albo zatarcia śladów przestępstwa, bądź też nie można ustalić jej tożsamości, albo istnieją przesłanki do przeprowadzenia przeciwko tej osobie postępowania w trybie przyśpieszonym. Zatrzymanie musi być proporcjonalne do wagi przestępstwa. Nie każda sytuacja będzie uzasadniała zastosowanie takiego środka. Gdy zatrzymanie jest bezzasadne, cała czynność jest obarczona grzechem pierworodnym. Nawet, jeśli czynności dokonano zgodnie z obowiązującymi przepisami. Nie można mówić o legalnym zatrzymaniu, jeśli łamane są przepisy, które warunkują sposób przeprowadzenia tej czynności. Jakie prawa ma osoba zatrzymana i jakie obowiązki ciążą na policji? Maria Ejchart-Dubois: Obowiązkiem funkcjonariusza jest podanie imienia, nazwiska i stopnia służbowego oraz poinformowanie zatrzymywanej osoby o powodach zatrzymania i przysługujących jej prawach. A także wytłumaczenie w zrozumiały sposób, co się dzieje i co zatrzymanie dla niej oznacza. Przepisy kodeksu postępowania karnego mówią, że zatrzymany powinien mieć kontakt z adwokatem niezwłocznie. Dyrektywa Parlamentu Europejskiego i Rady z 2013 roku mówi, że zatrzymany powinien mieć kontakt z adwokatem przed pierwszym przesłuchaniem. Sędzia Marta Kożuchowska-Warywoda: Zatrzymanie musi być przeprowadzone zgodnie z przepisami prawa, czyli muszą być spełnione wszystkie wymogi formalne. Zatrzymana osoba ma prawo dowiedzieć się, kto ją zatrzymuje, musi być poinformowana o przyczynach zatrzymania, pouczona, że ma prawo do kontaktu z adwokatem lub radcą prawnym. Jeśli nie włada językiem polskim, ma prawo do pomocy tłumacza. Jak w praktyce w Polsce wygląda realizacja praw zatrzymanych? Maria Ejchart-Dubois: Trzeba rozróżnić, w jaki sposób są przestrzegane różne prawa zatrzymanych. W Polsce respektowane jest prawo do poinformowania osoby najbliższej o zatrzymaniu. Ale już nie prawo do kontaktu z adwokatem. Adwokat Mikołaj Pietrzak: W praktyce ogromna większość zatrzymanych w ogóle nie ma kontaktu z adwokatem albo radcą prawnym. Do tego zatrzymanym często utrudnia się kontakt z adwokatem. W Polsce powinniśmy przyswoić sobie lekcję z amerykańskich filmów: w przypadku zatrzymania, żądamy adwokata i odmawiamy udzielenia jakiejkolwiek wypowiedzi. Dlatego warto mieć w kieszeni numer telefonu i nazwisko profesjonalnego pełnomocnika. Problem jest szerszy, systemowy. Zmiana tego stanu rzeczy wymagałaby zmian w prawie oraz zainwestowania pieniędzy z budżetu państwa w system pomocy prawnej. Przy zatrzymaniu polskie prawo nie przewiduje pomocy prawnej z urzędu. Obecnie można zażądać obrońcy z urzędu dopiero, kiedy usłyszy się zarzuty. A przecież najważniejsze są pierwsze chwile zatrzymania. To wtedy osoby zatrzymywane często mówią to, co policjanci chcieliby usłyszeć. Z punktu widzenia policji, obecność adwokata uwiarygadnia przebieg zdarzenia i zabezpiecza policję przed oskarżeniami o nierespektowanie praw zatrzymanych. Adwokaci wiedzą z powtarzających się relacji różnych klientów, że zatrzymani w Polsce często dopiero na samym końcu są pouczani o swoich prawach – kiedy podpisują protokół, na którym widnieje godzina z początku zatrzymania. Jeśli zatrzymany złoży zażalenie na zatrzymanie do sądu, policja zeznaje, że zatrzymany był pouczony na początku, że został poinformowany o prawie do adwokata, ale nie chciał się z nim czy nią skontaktować. I że protokół podpisał bezpośrednio po zatrzymaniu. A sądy dają wiarę policji. Sędzia Marta Kożuchowska-Warywoda: W praktyce często sędzia rozpatruje sprawę tydzień-dwa tygodnie po zatrzymaniu, kiedy osoba już nie jest zatrzymana. Sędzia najpierw czyta akta sprawy. W aktach wielu spraw dotyczących zatrzymania widać ślady, że do pierwszego przesłuchania doszło w trybie nieprocesowym. Zazwyczaj potem zatrzymana osoba jest przesłuchiwana przez prokuratora, bardzo często bez obecności adwokata. Dopiero na etapie postępowania sądowego, kiedy osoba zatrzymana przychodzi do sądu z obrońcą, okazuje się, że przedstawia zupełnie inny przebieg zdarzenia, niż wynika z akt sprawy. Sędzia ma z jednej strony protokół z postępowania przygotowawczego, a z drugiej zeznania zatrzymanej osoby. Osoby zatrzymane często mówią, że były przesłuchiwane bez obrońcy. Mówią, że były zdenerwowane, protokół był sporządzony niewyraźnie, odręcznym pismem, albo, że nie zdążyły go dokładnie przeczytać przed podpisaniem. Adwokat Mikołaj Pietrzak: W demokratycznym państwie jako obywatele mamy uprawnione oczekiwanie, że sądy będą dokładnie weryfikować działania policji. Przez ostatnie trzydzieści lat sądy, zamiast wymuszać na policji respektowanie bardzo wysokiego standardu w sprawach o zatrzymanie często automatycznie dawały wiarę policji. Jestem przekonany, że gdyby powstała bardzo silna linia orzecznicza sądów w sprawach o zatrzymanie i sądy domagały się od policji wykazania, że respektowała prawa osób zatrzymanych, przyniosłoby to pozytywne zmiany w zachowaniu policji. Na przykład policja chętnie montowałaby kamery, żeby móc pokazać sądowi twarde dowody, że zatrzymanie było prawidłowe. Maria Ejchart-Dubois: Ważne jest też zbadanie zatrzymanego po zatrzymaniu. Jeśli opisane zostaną obrażenia, zatrzymany ma dowód na to, co się stało w pierwszych minutach zatrzymania. Z drugiej strony, badanie zabezpiecza policjanta w razie fałszywego oskarżenia, że dopuścił się przemocy wobec zatrzymanego. Nadużywanie przymusu przy zatrzymaniach Sędzia Marta Kożuchowska-Warywoda: W każdym przypadku zatrzymania powinniśmy się zastanowić nad celowością, adekwatnością i proporcjonalnością stosowanych środków przymusu bezpośredniego. Adwokat Mikołaj Pietrzak: Jeśli w ogóle dochodzi do zastosowania środków przymusu, to oznaczy, że zawiódł system relacji obywatel-państwo. W Stanach Zjednoczonych odbywają się ogromne protesty w związku z poddawaniem represjom, przemocy i nieproporcjonalnym stosowaniu środków przymusu wobec afroamerykanów, mniejszości widocznej ze względu na kolor skóry. W Polsce, w której nie ma tak wyraźnych mniejszości, przemoc jest nadużywana przez policję wobec wszystkich i sankcjonowana przez państwo. Policja w Polsce nie jest szkolona z deeskalacji konfliktu. Nie ma motywacji, żeby stosować takie metody, wyjść z kryzysowej sytuacji, uspokoić zatrzymanego. Policjanci są szkoleni, żeby stosować środki przymusu. Nie zawsze to musi być skucie czy rzucenie na ziemię. Powinniśmy wzorować się na policji w Kanadzie czy Szwecji, gdzie kładzie się nacisk na rozwiązanie konfliktu, rozmowę, negocjacje, uspokojenie zatrzymywanej osoby. Jak wygląda stosowanie tymczasowego aresztowania? Adwokat Mikołaj Pietrzak: Trzeba odróżnić zatrzymanie na 48 godzin od tymczasowego aresztowania. Jeżeli policja albo prokurator uznają, że należy daną osobę aresztować, muszą przedstawić zarzut, a następnie przekazać sądowi wniosek o aresztowanie zatrzymanego. Sędzia Marta Kożuchowska-Warywoda: Tymczasowe aresztowanie jest środkiem zabezpieczającym. Ma zabezpieczać tok procesu. Jestem przeciwniczką jego stosowania w większości przypadków. Przepisy procedury karnej są tak sformułowane, że oskarżony nie musi się stawić przed sądem, żeby rozpoczął się proces. Wystarczy zawiadomić oskarżonego o terminie rozprawy. Jeśli się nie stawi, możemy prowadzić postępowanie bez niego. Tymczasowy areszt ma zastosowanie w wyjątkowych sytuacjach. Po pierwsze, gdy mamy rzeczywiste, a nie hipotetyczne, ryzyko matactwa procesowego – chodzi o wykluczenie oddziaływania na świadków, na przykład przez ich zastraszanie. Po drugie, gdy ktoś nie ma stałego miejsca pobytu. Po trzecie, gdy niezbędna jest opinia psychiatryczna i trzeba przeprowadzić badania. W takim wypadku, proces nie będzie się dalej toczył, jeśli podejrzany zniknie. Po czwarte, kiedy istnieje ryzyko popełnienia przestępstwa przeciwko życiu i zdrowiu. Uważam, że takie wyjątkowe sytuacje uzasadniają zastosowanie tymczasowego aresztu. Natomiast inne przypadki wymagają od sądu wnikliwego rozpatrzenia. Adwokat Mikołaj Pietrzak: Tymczasowy areszt nie powinien być karą, ale w naszym kraju jest traktowany jako sposób wywarcia presji. Obywatele powinni naciskać na naszych przedstawicieli w parlamencie i na rząd, żeby tę sytuację zmienić. Areszt powinien być stosowany absolutnie wyjątkowo, kiedy nie wystarczy, że podejrzanemu zabiera się paszport czy, że sąd ustanowi poręczenie majątkowe. W amerykańskiej i brytyjskiej kulturze prawnej z założenia stosuje się poręczenie majątkowe, a nie areszt. Niestety, nie w Polsce. Kolejny problem: w praktyce w Polsce aresztowani nieraz wiele miesięcy, czasami lat, nie mają adwokata. To jest fundamentalny problem naszej kultury prawnej, fundamentalny problem sądów, które nie wymuszają obrony z urzędu. To wielki problem naszego społeczeństwa, ale mało podnoszony w debacie publicznej, bo nie widzimy go, dopóki nie dotknie któregoś z nas osobiście. Czy w ostatnich latach w związku ze zmianami w sądownictwie i prokuraturze zmieniło się postrzeganie przez sądy wniosków prokuratury o tymczasowe zatrzymanie i aresztowanie? Sędzia Marta Kożuchowska-Warywoda: Zdarzało się, że niezastosowanie tymczasowego aresztu skutkowało podjęciem przez rzeczników dyscyplinarnych czynności wobec sędziów. Myślę, że to zależy od kondycji mentalnej każdego z sędziów. Osoby z większym doświadczeniem, które ten zawód wykonują dłużej, nie tak łatwo poddadzą się presji. Przynajmniej ja w to wierzę. Natomiast nie można wykluczyć, że obecna sytuacja wpłynie na decyzje sędziów. Jesteśmy obywatelskim narzędziem kontroli władzy. Obecnej i każdej następnej. Sięgamy do korzeni dziennikarstwa – do prawdy. Podajemy tylko sprawdzone, wiarygodne informacje. Piszemy rzeczowo, odwołując się do danych liczbowych i opinii ekspertów. Tworzymy miejsce godne zaufania – Redakcja Tankowanie paliwa na zapas, do kanistrów i innych zbiorników znów stało się modne, choć ta moda utrzymuje się tylko u klientów Orlenu. Na innych stacjach nie ma kolejek, braku paliwa czy klientów podjeżdżających z mauserami. Zanim jednak zatankujesz na zapas, zobacz, czy zgadzają się liczby. Niektórzy wzywają policję i można